poniedziałek, 25 czerwca 2012

Zrobił to!!!!

 Jak zapowiedział tak zrobił. Dokonał tego! Mowa o moim Ślubnym.Dojechał do Lublina na rowerze. Od nas to 60 km drogą, ale lasem wyszło 86 km. Tam jeszcze pokręcił się trochę po mieście. Licznik rowerowy obliczył , że zrobił wczoraj 122 km! JA.....!!! Mnie by tyłek pękł po jakichś 25. Z powrotem wpakował się w pociąg i tak to szczęśliwy i spełniony wrócił do domu. Poniżej kilka fotek z wycieczki :






                                   Nad Zalewem Zemborzyckim w dzielnicy Lublina - Zemborzyce





                                                                Katedra w Lublinie



                                                                       Stare Miasto





                                                      kamienice przed renowacją


                                                                          i po








                                                                    Zamek w Lublinie


                           A to zdjęcia specjalnie dla Krzysia z Oranienburga - on już wie dlaczego?


          Poniżej zdjęcie obciachowego dworca kolejowego  w Puławach (kliknij na zdjęcie ,żeby zobaczyć lepiej napis)




A to domek z numerem 67 ( zasady zabawy blogowej z boku na pasku bloga- każdy może wziąć udział)


A na koniec coś słodkiego. Tym razem chciałam pogodzić zachcianki Monisi i Tatusia i zrobiłam sernik pieczony i po wystudzeniu dodałam jagody i zalałam galaretką.






                                      Niektórzy sernikożercy nie mieli czasu szukać talerzyków :)

I to by było dzisiaj na tyle. Dziękuję za uwagę i pozdrawiam Wszystkich Zaglądających!Dobranoc!


7 komentarzy:

  1. Za zdjęcie dziękuję. Nie ukrywam, że na te budynki spoglądam trochę inaczej, lepiej, z szerszym uśmiechem... Jednak przede wszystkim cieszę, się że pierwszą (chyba) stówkę ma Krzysztof za sobą. Teraz pójdzie już lekko, druga stówka, trzecia... dziesiąta, pierwsza dwusetka, pierwsza stówka ze swoją piękniejszą połową i tak bez końca. Nam przyjdzie tylko gratulować, dopingować i cieszyć się, że bicie rekordu życia w zdrowiu i szczęściu realizuje się w 100%!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Krzysiek, to nie jest moja pierwsza stówka tylko kolejna (druga ha,ha). Co do namowy mojej połówki na rower to chyba stoję na straconej pozycji. Musiałbym przerobić domowy fotel na siodełko od roweru. Ubolewam nad tym, no ale cóż. Ja jej pasję podzielam, Ona mojej nie :). Co do zdjęć to nie ma ich za dużo z trasy ponieważ nastawiłem się na dojazd do Lublina i nie wiedziałem w jakim czasie go osiągnę, poszło nadspodziewanie gładko chociaż pod jedną górkę wjechałem na głodzie tlenowym. Obiecuję, że następnym razem poświęcę więcej czasu na obfotografowanie okolic i w końcu uruchomię swojego bloga rowerowego, a mam się od kogo uczyć.

      Usuń
  2. No, no niezły wyczyn:) Gratulacje:)
    Dworzec w Puławach wygląda koszmarnie:( Przykre i coraz więcej takich obrazków można u nas zobaczyć

    OdpowiedzUsuń
  3. Krzysztofie, Żabka mojej pasji też nie podzielała. Gdy wybrałem sie z nią po raz pierwszy popedałować po okolicy, to wyszło z tego ponad 70 km... Teraz zawsze się pyta wcześniej ile przewiduje km do zrobienia i zawsze mnoży to razy dwa... Tamten wyjazd pamięta długo i chyba go nie zapomni... Przed wyjazdem mówiłem, że ok. 30, maks. 35 km powinno być, a wyszło sam nie wiem skąd aż tyle! Teraz jednak od czasu do czasu mi towarzyszy. Lubię z nia jeździć, bo jest lepiej zorganizowana i wiem, że niczego nie zapomnimy. jak jadę sam, zawsze cos zostawię w domu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny wyczyn małżonka. Sernik wygląda smakowicie.Bardzo lubie serniki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ten Twój mąż :) Podziwiam! Ja po biegnięciu na autobus "dochodzę do siebie" przez połowę drogi. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam rowerzystę i dziękuję za 67, broszka powędruje do Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawienie komentarza :)