środa, 8 czerwca 2011

Nie tak tragicznie z tymi zmianami

Dzisiaj w życiu Moni zaszły dwie duże zmiany. Po pierwsze wczoraj rozleciał się jej ukochany różowy zegarek, tzn. przyniosła go z warsztatów w częściach. Niestety było wszystko, oprócz baterii, którą niedawno kupiłam. No i co teraz? Oczywiście bez kontroli nad czasem u Moni nie jest komfortowo. Od razu było : "Mama kup". No dobra , ale gdzie? U nas w Dęblinie szału ze sklepami, gdzie można kupić zegarek nie ma. Żeby jednak mieć czyste sumienie "poleciałam"do kiosku i takiego sklepiku u nas na osiedlu. W kiosku nie było, a sklep był zamknięty. Po powrocie wytłumaczyłam Moni, że kupimy jutro w mieście. Miałam na myśli centrum Dęblina, ale Monia kojarzy miasto dosłownie z miastami i próbowała się dowiedzieć do jakiegoż to miasta pojedziemy po ten zegarek, wymieniając kolejno : Puławy, Warszawę i Lublin. No tak! Jeszcze nie upadłam na głowę, żeby jeździć tak daleko po zegarek za 5 zł!!!! Zaczęliśmy jej przymierzać zegarki chłopaków, ale nie chciała bo miały wskazówki. Powiedziała wskazując palcem na kuchenkę, że :" to chce". Zażartowałam, że pójdzie z kuchenką gazowo-elektryczną na warsztaty. Monia powiedziała wybałuszając oczy, że" nie...!" Wiem, co chciała powiedzieć. Chodziło jej o zegar elektroniczny, który wyświetla się na kuchence.W końcu odpuściła. Wieczorem wpadła jednak na genialny pomysł, że weźmie telefon komórkowy! Najpierw zainteresowała się telefonem taty, ale potem zaczęła szukać telefonu Kacpra, bo wiedziała, że on go nie zabiera ze sobą. Wszystko fajnie, bo telefon Kacpra jest stary.Nawet nie ma aktywnej karty, ale nie ma też kilku przycisków, żeby ustawić godzinę. Po ratunek do tatusia. Niezawodny tatuś swoimi sposobami ustawił prawidłową godzinę i Monia była cała happy.Wzięła go dziś na warsztaty i żeby tylko przy nim nie grzebała bo coś poprzestawia i będzie później latać po wszystkich , żeby jej naprawili!
Druga zmiana to inna torba. Popsuł jej się zamek przy plecaku i szukaj tu teraz szybko czegoś w zamian jak nie ma czasu. Znalazłam torbę na zamek, przepakowałam rzeczy, wręczyłam Monice i powiedziałam, że dzisiaj pójdziesz z taką torbą. Nie wyraziła sprzeciwu i grzecznie poszła na busik.
Nie jest więc teraz już tak źle z tymi "zmianami". Można łamać pewne zasady i nie przeżywa teraz tego tak jak kiedyś. A pamiętam jak było ciężko zmienić buty z letnich na zimowe, albo koszulkę. Miała taką jedną ulubioną z kaczorami. Prałam wieczorem i na kaloryfer, żeby miała na drugi dzień, bo jak nie- to był płacz. Albo jak wychodziliśmy z domu i zamiast iść w prawo skręciliśmy w lewo. To był dopiero wrzask! W ogóle jak sięgnę pamięcią wstecz to nie wiem jak my to wszystko przeżyliśmy????????? Jak później czytałam mądre książki to wiem, że te jej zachowania wynikały i wynikają nadal z lęku przed nowym, przed zmianą. Monia musi czuć się bezpiecznie i trzeba jej to w miarę możliwości zapewniać.
Chyba się staramy................?

3 komentarze:

  1. Danusia - staracie się i stwierdzam że wyniki tego starania wychodzą Wam świetnie. Buziole dla Moni

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, co za czasy mamy... 300 lat temu wystarczyłby nowy patyk i zegar słoneczny znów by działał!
    Pozdrawiam
    benasek.bikestats.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeżyliśmy? dalej przeżywamy z tym, że teraz jest inaczej, czy łatwiej? Trudno powiedzieć. Miłość przezwycięża wszystko a przynajmniej łatwiej z nią iść przez życie. Sięgając pamięcią nie mieliśmy czasu się kłócić o byle co. Ja tylko skromnie dodam, że tata po ten zegarek pojechałby do Warszawy, Puław, Lublina a nawet do Ryk. Bo to moja córa przecież.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawienie komentarza :)