niedziela, 19 sierpnia 2012

kąpiel zaliczona

Co prawda nie w morzu, bo nie dane nam było, tak jak niektórym szczęśliwcom, ale w jeziorze i to też się liczy!!!! Jezioro nazywa się Firlej, albo tylko ta mieścina?!Nieważne! Wszyscy jeżdżą tam od lat i mówią"jedziemy nad Firlej". My pojechaliśmy tam dzisiaj pierwszy raz! Właściwie to zmobilizował nas nasz starszy syn Paweł. Wrócił dzisiaj stamtąd do domu. Była godzina 9.30 rano, niedziela, a my jeszcze w łóżkach. Opierniczył nas, nazwał "zgnuśniakami" czy kimś w tym stylu, zachwalił pogodę i ciepłą wodę w jeziorze. No to my szybka decyzja, pół godziny i byliśmy gotowi do wyjazdu. Najbardziej zaskoczona była Monia, bo ona jak wiadomo ma zaplanowane wycieczki na rok z góry :). Jeszcze nie zdążyliśmy przekroczyć bramy wjazdowej, a Monika zobaczyła wesołe miasteczko i już zapowiedziała, że przyjedziemy tutaj w 2013r.
Pewnie pojedziemy jeszcze w tym roku, bo zapowiada się piękna pogoda do końca wakacji. Dzisiaj spędziliśmy miło czas, każdy tak jak chciał. Małżonek z synciem pograli w siatkówkę, Monia pojeździła na łańcuchowej karuzeli.Wspólnie z ciocią Beatą N.popływaliśmy rowerem wodnym, a przede wszystkim pokąpaliśmy się. Ja i Monia po raz pierwszy w tym roku!!!!










                                                                           tatuś


                                                                       Monia z tatusiem


                                                                      Monia z mamusią

Zdjęć mało bo nie było komu robić. Podsumowanie : Fajnie było, choć "ludzi jak mrówków". Zapomniałam napisać, że opaliliśmy nosy( i nie tylko) i wyglądamy jakbyśmy popijali cały miesiąc :):):)
Pozdrowienia dla Wszystkich Zaglądających!!!

8 komentarzy:

  1. Wspaniałe są takie niezaplanowane wycieczki. Woda w tym jeziorku wydaje się być nawet czysta. Tylko pozazdrościć Wam takiego rodzinnego wypoczynku. Smarujcie noski! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj nosy koniecznie trzeba smarować!
    Odpowiedź na pytanie w komentarzu wysłałam 8 dni temu na podany adres.

    OdpowiedzUsuń
  3. Firlej powiadasz? Podobno dawno temu zleciał tam z nieba wielki meteoryt. Było tylko słychać głośne "fiiiiiiiiiiirrrrr" a potem pozostał wielki lej. Po zalaniu wodą powstał w ten sposób Firlej.

    (Nawet gdyby tak nie było, to właśnie powstała na jego temat legenda...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tego będziemy się trzymać Krzysiu!Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Całkiem fajna nazwa - Firlej.
    Czasami miejscowość, jeziorko lub rzeczka maja takie same nazwy, badź pokrewne.
    Ja urodziłam się w Lubaczowie i płynie tam rzeka Lubaczówka.
    Widać, że cała rodzina naładowała akumulatory tym wyjazdem. BRAWO dla syna, że nie podzielał Waszej "pasji" gnuśnienia w łóżku, hihi! Monika wygląda na przeszczęśliwą.
    Jaka to różnica czy to morze, czy jezioro? Ważne, że zabawa była przednia.
    Promyki ślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! Jutro znowu mamy zamiar jechać.Dziękujemy z Monią za promyki! :)Pozdrawiamy!

      Usuń
  5. Słodko razem wyglądacie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawienie komentarza :)