poniedziałek, 23 maja 2011

Po co są te warsztaty?

Warsztaty terapii zajęciowej są chyba po to, żeby mnie"wnerwiały"!
Jednym z celów i zadań warsztatów ma być wdrażanie jego uczestników do jak najlepszego funkcjonowania w społeczeństwie. Jak jednak można to osiągnąć kiedy od razu mówi się matce, że są organizowane zajęcia w plenerze i czy Monika będzie się dobrze zachowywać bo jeden opiekun nie może być absorbowany tylko jednym uczestnikiem (przypada 5 osób na 1-go opiekuna). No i czy nie będzie "wrzeszczeć". Skąd mam to wiedzieć? Dzieci autystyczne mają to do siebie, że reagują zawsze tak samo na pewne sytuacje, jednak nigdy nie ma pewności. Poza tym jak z nauką różnych zachowań w danej sytuacji i miejscu, kiedy nie dane było im wcześniej tego doświadczyć. Z góry zakłada się, że jak Monika nie lubi słuchać śpiewania piosenek( przez godzinę ) i nie usiedzi grzecznie w miejscu np. podczas apelu, to będzie tak samo np. w plenerze , na świeżym powietrzu. 
Jutro Monia jedzie na wycieczkę do Augustowa - wioski indiańskiej. Mają być różne atrakcje np. malowanie twarzy, pieczenie kiełbasek przy ognisku, zabawy i konkursy związane z tematyką indian. No i dostałam telefon, żebym porozmawiała z Moniką i przygotowała ją do wycieczki ( w domyśle -może nie zechce pojechać?). Pytam jeszcze raz : Jakie dzieci przychodzą na te warsztaty? Sprawne? Normalne? Czy są to osoby dorosłe, które właśnie ze względu na różne kalectwa, niepełnosprawności, dysfunkcje organizmu, nieprawidłowy rozwój psychiczny i fizyczny zachowują się inaczej niż reszta społeczeństwa. Czy opiekunowie nie wiedzą z kim mają do czynienia? Czy są dobrze przygotowani do naprawdę ciężkiej pracy. Czy próbują zrozumieć te dzieci ( właściwie to dorosłych ludzi). Rozumiem, że łatwiej pracować z kimś kto funkcjonuje z opóźnieniem w lekkim stopniu, ale na warsztatach są również jednostki głębiej upośledzone. Czy ich zachowanie może dziwić terapeutów z długoletnim stażem? Czy to, że ktoś zapłacze, krzyknie, będzie chodził zamiast siedzieć grzecznie już dyskwalifikuje go do udziału w zabawie, czy innego typu zajęciach?  Myślałam, że chociaż tam nie będę musiała tłumaczyć zachowania mojego dziecka. Przecież mam do czynienia z instytucją do tego stworzoną i specjalistami do pracy z jednostkami odbiegajacymi od normy. Jak widać myliłam się.
Monka jutro chce jechać. Napiszę jak było.

1 komentarz:

  1. Na warsztaty nie przyjmują ludzi z lekkim upośledzeniem , tylko od umiarkowanego w dół.Takie są przepisy. Pozdrawiam serdecznie. ewa, mama Rafała

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawienie komentarza :)