czwartek, 19 maja 2011

Autysta i Nordic Walking

Od marca uprawiam Nordic Walking.Schudłam prawie 10 kg oczywiście + dieta ,ale nie Dukana.Skoro mogłam ja, może i Monika- pomyślałam podczas jednego z "walkingów". Dzieci autystyczne, które znam są chude, albo otyłe. Monika należy do tej drugiej grupy. Właściwie odkąd pamiętam zawsze była okrąglutka. Pewna jestem,że roztyła się po lekach psychtropowych, które brała przez dwa lata. Ale nie o tym chciałam pisać- wrócę do tego tematu później.
W każdym razie pomyślałam, że muszę zachęcić Monikę do chodzenia ze mną na "kije". Pożyczyłam kijki od koleżanki, sama wzięłam swoje i ruszyłam z moją córką w trasę. Od razu zrobiłam błąd na starcie nie wyznaczając dokładnie trasy. Oświadczyłam Monice, że pójdziemy "tam" i pokazałam ręką bliżej nieokreślony kierunek.
 Myslałam, że jak będę szła obok niej i objaśnię jak należy chodzić z kijami  to Monika załapie jak to robić. Bardzo się starała mnie naśladować,ale po trzech krokach poprawnego marszu zaczynała iść- prawa noga prawy kijek, -a trzeba iść naprzemiennie tzn.prawa noga, lewy kijek,lewa noga, prawy kijek.Wiedziała kiedy idzie źle. Zatrzymywała się i czekała, aż ją poprawię. Wytrzymała cierpliwie kilka takich prób, aż w końcu się wkurzyła i wzięła kije pod pachy. Zobaczyła na dodatek, że nie wie gdzie jest i zaczęła płakać i bić się pięścią po głowie.Uspokoiłam ją tłumaczeniem,że jak będzie chodzić to będzie miała mały brzuch.Pomogło na jakis czas.
Szłyśmy dalej,weszłyśmy na  tzw.wał nad rzeką Wieprz i dalej tym wałem.Po jakimś czasie Monika zaczęła narzekać,że bolą ją stopy. Rozejrzałam się wokoło i niestety mimo tego,że było widać nasz blok to był on daleko, daleko.... Głupia matka ze mnie! Nie wzięłam pod uwagę,że na pierwszy raz to chyba za daleko ( nie chyba, tylko na pewno ).
Biedna Monia. Chwilkę odpoczęła i poszła za mamusią. Po 1,5 h dotarłyśmy do domu po drodze zahaczając o sklep, gdzie Monia kupiła sobie dużą pomarańczową wodę "Żywiec zdrój" i "Pomysł na soczystego kurczaka".Zakupy poprawiły jej humor.Na drugi dzień nie chciała jednak   ze mną iść mówiąc "nie chcesz, nie chcesz". Nie dałam jednak za wygraną i chodzimy prawie codziennie, ale na krótsze trasy i bez kijków.Ważne,że Monia się rusza i spala kalorie!!!!!!!!!!!! Mamusia też!!!!!!!!!!!! I tatuś jest zadowolony!!!

2 komentarze:

  1. Ty to masz samozaparcie - podziwiam i zazdroszczę

    OdpowiedzUsuń
  2. Tatusia też zabrać na spacer, a co!
    (a w drodze powrotnej zajść do sklepu po piwo - na pewno poprawi humor ;D)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawienie komentarza :)