poniedziałek, 12 grudnia 2011

wrzesień,październik,listopad,grudzień

Wrzesień – ciąg dalszy wizyt i konsultacji u lekarzy i w końcu zabieg, który Monia zniosła bardzo dzielnie. Oczywiście nie ominął nas przypadek złośliwości rzeczy martwych. Monia ustawiona na operację, przyjeżdżamy a tu pech, awaria wody i wszystkie zabiegi odwołane. Monia happy, bo jak to? Było obiecane Little Pets Shops i kino? Było! To co rodzice , jak zwykle kultowe „trzeba jechać”! Było nie było, trzeba zaliczyć kino i kupić kolejnego zwierzaka. A zapomniałem, przecież rozpoczął się nowy rok szkolny. Mówiąc szczerze Monia z tego faktu nie była zadowolona symulując od razu bóle tu i ówdzie.

Październik – Listopad, day by day, jak to mówią w krajach anglosaskich, krótka wizyta w Inie, i szarość dnia – prawdziwa, bo nastała jesień.

Grudzień – jak to w grudniu, jest parę kulminacyjnych momentów.  Pierwszy, niezapowiedziana wizyta w Inie. Przyczyn nie będę tłumaczył, ale trzymaliśmy to w tajemnicy przed Moniką. Z perspektywy czasu wiemy, że Monia jak to prawdziwy „autystyk” ważniejsze sprawy ma zaplanowane na parę lat naprzód – tak na parę lat naprzód i każda zmiana codziennego dnia  wprowadza pewien bałagan! Monia jest wtedy bardzo pobudzona.  Tak więc wiemy, że lepiej obudzić ją o 5:00 rano i powiedzieć, że na ten przykład jedziemy do babć  –  Marysi i Janki. Przyjmowane to jest wtedy jako miła niespodzianka, a jak przy okazji opuści jeszcze na dodatek parę dni na warsztatach, to już odlot – in plus oczywiście.  Ogólnie rzecz biorąc chodzi tam bez problemu, ale jak nie musi to nie płacze. Zauważyliśmy z Nutą, że czasami rano symuluje, że boli ją to i owo. Jak jej mówimy, żeby nie  udawała  to się uśmiecha i jednak wstaje z łózka. Generaly speaking , patrząc na tych naszych starszych asów to nie różni się ona swoim zachowaniem od zachowań Pawła i Kacpra.

 No i tak dotarliśmy do 6 grudnia czyli Św. Mikołaja. Nie wiem jak w innych stronach Polski, ale my Kujawiacy wystawiamy 5 grudnia wieczorem na parapet buty, które muszą być wypastowane i wypolerowane. Monia tego oczywiście sama pilnuje. Rano znajdujemy tam albo rózgi albo słodycze. Ja nie chwaląc się raz tylko dostałem rózgę, ale powiem szczerze zasłużyłem ;). Monika wie, ze Mikołaj to w pewnym sensie blef ze strony rodziców i zawczasu na allegro wyszukuje sobie swoje ulubione zwierzaki Little Pets Shop i każe sobie zamówić. Po otrzymaniu przesyłki ładnie ją jej zapakowujemy, koniecznie w kolorowy pakowny papier ze wstążeczkami (najlepiej różowymi) i czeka na Mikołaja. Jaka radość przy rozpakowaniu – nie do opisania.

 I tak moja żono dotarłem prawie do 9 grudnia, reszta w twoich słodkich i potrafiących różne rzeczy rękach (wyszywanie itp.). Pozdrawiam wszystkich, Kuba, Krzysiek, Chriss jak go zwał tak zwał, wiecie o kogo chodzi.

1 komentarz:

  1. Jak miło znów czytać "Wasze przygody" Chyba dobrze się wyraziłem? Brakowało mi tych wpisów i za dziesiatym chyba razem cos pod nosem bąknąłem nieprzyzwoitego w stylu: No kurna, mogliby cos w końcu napisać. Obrazili sie na swiat, czy co? Moze ja cos wcześniej niewłaściwego napisałem? Bywa tak czasem, że ponosi mnie fantazja a wtedy ho ho... Co do Sw. Mikołaja, to tu, gdzie teraz mieszkam, jest podobna tradycja. W grudniu Mikołaj mi obiecał, że w przyszłym roku przyniesie mi podwójny prezent! Supper, już sie cieszę!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawienie komentarza :)